|
|
Autor |
Wiadomość |
Zielak
Dołączył: 19 Mar 2007
Posty: 77
Przeczytał: 0 tematów
Skąd: Allenstern
|
Wysłany:
Pon 23:28, 20 Sie 2007 |
|
Chciałem się podzielic częścią I wszą tegoż oto skrótu wydarzeń z punktu widzenia mojej postaci. Zachęcam do spisania własnych. Albo do obrzucenia tego jako spam i usunięcia x]
Kompania "handlowa" ;D
Magnus z Wernheim, Magister Magii Tradycji Ognia z Południowego Middenlandu. Już od wielu dni podróżował z grupą Khorne'itów siejąc śmierć, zło i zniszczenie. Nie uśmiechała mu się współpraca z nimi, aczkolwiek taka była wola jego pana Tzeentcha.
Pewnego dnia, po kolejnej spalonej wiosce w imię Panów Chaosu spotkali na drodze mrocznego wędrowca. Był jednym z potężnych kapłanów Khorne'a. Przedstawił im się jako Reinhard von hause i nakazał im, aby wyruszyli na pogranicze między fortami Anjou i Jaegerfort. Mieli tam spotkać kupca imieniem Jurgen Kreft i od niego dostawać dalsze polecenia. Rozkaz postanowili wypełnić, a ze Tzeentch nie zakazał Magnusowi udziału, stwierdził, iż Pan Przeznaczenia ma w tym swój jakiś interes. Nie zapomniał także o przysiędze, jaka sobie złożył. Chciał dorwać i pozbyć się swojego wuja, Arnolda von Stauffbam. Zabił on Magnusowi rodzinę, jak i sam był Chaotykiem. Po kilku dniach wędrówki dotarli w pobliże Jaegerfortu i tak rozpoczęła się jego krótka, ale obfitująca w wydarzenia przygoda.
Dzień Pierwszy
Nasz plan był prosty - Spotkać Jurgena Krefta nie wzbudzając podejrzeń. Spreparowaliśmy pismo, w którym na te tereny skierowała nas (nigdy nieistniejąca) Cesarska Kompania Handlowa regionu Middenland. Jak się później okazało, stanowiło to dobrą przykrywkę, nawet uznaną przez Inkwizycję. Ale zacznijmy od początku. Ledwo skierowaliśmy nasze kroki do karczmy, a już przestała podobać mi się podróż z wyznawcami Khorne'a. Kilka dni bez zabijania, a obudził się w nich Zew Krwi. Nie mogli przestać gadać o tym by kogoś zabić, a rozszarpane zwłoki złożyć w imieniu Khorne'a. Nakazałem im spokój i prosiłem ich herszta - Gregora Archsteina o panowanie nad swą świtą. W końcu dotarliśmy do karczmy, w której to przebywał jakiś szlachetka - Eryk. Podróżował ze swą skrybą Tetris. Podejrzliwie zachował się wobec doniesienia, iż tak liczna grupa zbrojnych para się handlem. Jednak uspokoiliśmy jego podejrzenia wymówkami w stylu: "Niespokojne czasy", czy "Jedynie do Samoobrony". Oburzony wspomniał niejaki bunt chłopów o tej samej nazwie. Niestety nie było tam Jurgena Krefta, więc postanowiliśmy poszukać go w Jaegerforcie. Przy wejściu dowiedzieliśmy się, iż mamy pozostawić broń, co wzbudziło w moich kompanach nutkę niezadowolenia, ale by nie wzbudzać podejrzeń przystaliśmy na ten warunek. Poznałem Kapitana Kurta Holgera, który miał się tego jeszcze dnia okazać przydatnym. Bardzo przydatnym...
Fort był jeszcze pusty, zgłosiła się jedynie trzyosobowa grupa chcąca wejść w szeregi strażników. Marnymi byli wojownikami, także przestałem zwracać na nich uwagę. Postanowiliśmy wspólnie z Gregorem wysłać zwiad do Karczmy, czy aby Jurgen Kreft się nie pojawił. Jak postanowiliśmy, tak uczyniliśmy. Okres oczekiwania na ich powrót był wyjątkowo nudny, nie licząc pojawienia się niziołka szukającego obstawy (nasz ofertę odrzucił), przybycie do fortu Inkwizytora w asyście łowców czarownic i kapłanów Sigmara (postanowiliśmy się ich pozbyć przy pierwszej nadarzającej się okazji) jak i przejście dwóch kobiet w Arabskich strojach. Nie podobał mi się ich kamuflaż, toteż postanowiłem osobiście na nie uważać.
Posiłki wróciły, i jest... Jurgen Kreft był sprzedawcą w miejscowym sklepiku. Czym prędzej wyruszyliśmy, aby go spotkać.
Jurgen z towarzyszką Julią prowadzili sklep z bronią, miksturami i odzieniem. Całkiem niezła przykrywka, biorąc pod uwagę fakt, że inkwizycja była głównym nabywcą mikstur...
Po krótkiej rozmowie dowiedzieliśmy się, że szukamy Spaczenia i że znajduje się on w skrzyni Jaegerfortu. Wtedy zrodziły się zalążki planu, by przejąć mentalną kontrolę nad kapitanem, wejść z nim do fortu i odebrać skrzynię. W duchu zacząłem prosić Tzeentcha o wizję i możliwość lepszego wykorzystania Spaczenia niż ku chwale Khorne'itów. Dostaliśmy informację, że kręci się tutaj czarnoksiężnik ze swoją niewolnicą, i że on może nam pomóc w realizacji planu.
Udaliśmy się do karczmy, gdzie jeden z Sigmarytów kazał mi okazać dokumenty. Ku mojej uciesze łyknął historię z Kompanią Handlową i puścił nas wolno. I gdy ruszaliśmy do Jaegerfortu, aby rozejrzeć się nad możliwościami realizacji naszego planu, podeszła do nas cała drużyna Inkwizycyjna i kazała jeszcze raz pokazać dokument. Ich podejrzenie wzbudził napis "Chwała Białemu Wilkowi" jakże często używany w dokumentach z Middenheim, a obok złożona pieczęć ze znakiem Sigmara, niewiadomego pochodzenia. Cholerni Inkwizytorzy, przyczepili się tylko dlatego, że podejrzanie wyglądam...
Zatrzymali mnie pod zarzutem herezji i w kajdanach zaprowadzili do fortu na przesłuchanie i proces. Ucieszyło mnie pewne zdarzenie - podczas drogi do fortu, wybiegł na nas jeden z funkcjonariuszy Inkwizycji. Był ranny i zdyszany. Skarży się, ze okradła go jakaś grupa kupców, jak i został zaatakowany przez postacie w czarnych strojach, prawdopodobnie mających coś wspólnego z Chaosem. Wiadomość ta w forcie wywołała poruszenie, co być może uratowało mnie od gnicia w lochu. Poddano mnie przesłuchaniu i próbie Sigmara. Zdziwiło mnie, iż moc samego Sigmara nie zniszczyła mnie. Widać nie wspierał mocno inkwizycji w swych działaniach. Wypuścili mnie, i jak się okazało, moi kompani czekali na mnie przed fortem. Zachowywali się wobec mnie podejrzliwie, myśląc, iż Inkwizycja uczyniła mnie szpiegiem. Głupcy... Czym prędzej udałem się do Jurgena, by go uspokoić, powiedzieć ze wszystko w porządku. Z braku zajęcia udaliśmy się do fortu Anjou, przez kopalnie. Od razu po wyjściu z karczmy spotkaliśmy Eryka w asyście Szczurołapa i ludzi. Ostrzegli nas przed wróżbitką, jakoby groziła klątwą. Nie przejąłem się tym za bardzo. Ponadto Gregor przedstawił mi dwie towarzyszki - owe kobiety w arabskich wdziankach, które okazały się... Skavenami! Pomimo iż Gregor im ufał, widziałem jak jeden kilka razy próbował go zabić. Postanowiłem ich mieć na oku. W kopalni odkryliśmy jedynie nagrobek. Nic nadzwyczajnego. Zeszliśmy w dół wąwozu, gdzie nadzialiśmy się na człowieka z długimi białymi włosami i jego czarodziejkę. Przyłączyli się do nas w drodze do Anjou. Ponieważ szedłem z przodu, nie wiedziałem o czym rozmawiali. Starałem się wypatrzyć potencjalne zagrożenie. Chatka wróżbitki była pusta, więc ruszyliśmy dalej. Przy drodze na górze obudził się w mych towarzyszach zew - zaatakowali ze Skavenami naszych kompan - "Wiedźmina" i Wróżkę, po czym dobili. Gregor wyjaśnił mi, że byli w przymierzu z Sigmarytami. Niepotrzebny rozlew krwi, ale cóż... I Wtedy stało się coś, co zmieniło oblicze dzisiejszego dnia - ktoś wypatrzył Kapitana Jaegerfortu, jak przechadzał się z wieszczką. Czym prędzej zwabiliśmy go w pułapkę. Zaintrygowany trupami nie zorientował się jak wróżbitka padła ranna na ziemię. A ja przejąłem nad nim kontrolę:
-Pan Przeznaczenia postawił Cię na mej drodze, byś przysłużył się sprawom Chaosu.
Na Tzeentcha, me serce nie było dawno tak ucieszone. Jednak stało się cos innego. Przeszedł obok ans przechodzień, którego moi kompani postanowili zabić jako niewygodnego świadka... Khorne'ici...
Ja jednak nie mogłem mu nic zrobić. Patrzenie na niego odebrało mi wszelkie siły. Stałem i patrzyłem jak go mordują. Czułem w nim... Chaos? Nie coś więcej... Tzenntcha. To musiał być ktoś działający z jego wolą. Nie powstrzymałem jednak ich i kolejna krew została przelana. Po pozbyciu się ciał, okazało się ze to nie koniec problemów. Po uleczeniu Wieszczki i wmówieniu jej, że jakiś bandyta ją zaatakował, a my jej pomogliśmy, pojawiły się one - Plugawe dzieci lasu...
Elfy. Podeszły do nas i poprosiły Kapitana o rozmowę z wieszczką:
-Myślę, że to nie jest możliwe - szepnąłem do kapitana
-Myślę, że to nie jest możliwe - powtórzył z wzrokiem utkwionym w dal.
Już myślałem, ze cały misterny plan spalił na panewce... Ale Elfy nic nie zauważyły i obiecały skontaktować się z nią później... naiwniaki.
Czym prędzej udaliśmy się do Sklepu, by z Jurgenem obmyślić plan. Dowiedzieliśmy się od kapitana, że spaczenia nie ma w skrzyniach, jedyna spaczona rzecz, to miotacz inżyniera... Postanowiliśmy nająć kogo się da z karczmy do ochrony sklepu, wysłać kapitana by zwabił Inkwizycje do nas (inżynier często odwiedzał, by nabyć mikstury) i wtedy uderzyć. Gdy zatrudniliśmy Eryka z jego kompanami niespodziewanie Inkwizycja wyprzedziła nasze ruchy - przyszła by zakupić mikstury. Kilka pytań i już mieli odejść, gdy ktoś krzyknął "Atak!" i zaczęło się piekło. Wszyscy rzucili się na Inkwizycje, która w zaskoczeniu uciekła na most. Jeden z nich, z rudą brodą, padł od strzału z broni palnej. Kapitan pomimo rany od samego Wielkiego inkwizytora przeżył. Kapłan Sigmara odmówił modlitwę, po której wszyscy uciekli. Nie mogliśmy im nic zrobić. Na całe szczęście wywołaliśmy spore zainteresowanie ludzi z karczmy. Większość łyknęła hasło, poparte słowem kapitana (będącego pod moja kontrolą), że Inkwizycja została opętana przez Chaos. Wszyscy z namaszczeniem udali się pod Fort. Niestety Obstawa była gotowa do oblężenia. Nie dała się przekonać nawet rozkazom Kurta Holgera (bądź co bądź zastrzelonego). Doszło do sytuacji z pozoru remisowej - Oni siedzieli za murami, skąd mogli nas bezkarnie ostrzeliwać, a my nie zbliżaliśmy się, by nie zostać trafionym.
Nagle Inkwizytorzy wyskoczyli z fortu z obstawą, by stawić nam czoło. Nasze ciosy niewiele im robiły, okazało się także, że cześć zaklęć na nich nie działa. Kapłan juz chciał rzucić znowu zaklęcie, które powodowało, ze nie mogliśmy ich atakować, a oni nas mogli, jednak na nasze szczęście, Elfi mag oślepił ich i większość cało uszła z życiem. Wszyscy udali się do karczmy by naradzić się, co dalej. Dowódcami zostali Rycerz Eryk, Cedryk i hrabia de Trevile. Zdecydowali, iż należy przygotować machiny oblężnicze. Przed udaniem się do Anjou na spoczynek i przygotowywanie machin, ujrzałem dwie ciekawe rzeczy - Inżynier z inkwizycji przybiegł do nas pod wpływem eliksiru Bełkotnika. Zostawił swoją SPACZONĄ broń i uciekł. Szybko ją pochwyciłem i przekazałem Jurgenowi. Jednak czułem, ze to spaczenie jest zbyt małe, by przywołać mego Pana. Tak miałem plan odebrać im spaczenie i użyć do własnych badań i próby przywołania...
Wróciłem do karczmy i dowiedziałem się, że Eryk zaniechał pertraktacji z fortem, co było miłym końcem tegoż dnia. Pełen determinacji udałem się do Anjou by zająć się przygotowaniem do dnia jutrzejszego...
soryy za słabą końcówkę, ale chaos chaos chaos. Błedów stylistycznych proszę nie wytykać Będę updejtował by ładniej wyglądało i nie kuło w oczy...
|
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
|
|
Cyel
Dołączył: 17 Sie 2006
Posty: 46
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy
Skąd: Warszawa
|
Wysłany:
Śro 11:56, 22 Sie 2007 |
|
Napisana przeze mnie historia naszej drużyny i quest który otrzymaliśmy od organizatorów -jak widzicie raczej mało kogo okłamywaliśmy na LARPie ;P
Postaram się w wolnej chwili spisać też nasze osiagnięcia i fajne sytuacje z LARPa
Historia :
Kommando Leśnych Elfów z Haun’laith –Serca Puszczy
Od wielu lat Władca lasu Loren i jego lud żyje w sojuszu z królem Bretonni. Obecny władca Bretonni Louen Leoncoeur nie jest tu wyjątkiem, i dawny pakt wciąż obowiązuje obie strony. Trwająca w Imperium wojna z Archaonem ma swoje reperkusje również w sąsiednim kraju rycerstwa, nie tylko w postaci militarnej pomocy, którą Leoncoeur udzielił sąsiadowi, czy licznych wypraw żądnych sławy błędnych rycerzy.. Walki nie ominęły Bretonni i leżącego w niej lasu-siedziby Leśnych Elfów –Loren. Z dala od ludzkich siedzib, w głębi lasów toczy się bezpardonowa wojna pomiędzy odwiecznymi wrogami: Asrai, dzikimi elfami z puszczy, i zwierzoludźmi chaosu, zniekształconymi istotami przynoszącymi przedwiecznym lasom spaczenie, mutację i zniszczenie.
Choć oba narody –długowiecznych elfów, spadkobierców starożytnej kultury odległego Ulthuanu, oraz młodego ludzkiego narodu Bretończyków, z pozoru zdają się być powiązane ze sobą na niewielu płaszczyznach, wzajemne zależności przenikają życie jednych i drugich w stopniu większym niż zarówno elfy jak i ludzie byliby skłonni przyznać. Jednym z takich obszarów, gdzie nieświadoma ludność Bretonni podlega tajemnym wpływom władców drzew z Loren jest kult Pani Jeziora. Rozpowszechniony i niezaprzeczalnie wiodący w całej Bretonni jest wynikiem machinacji Leśnych Elfów. Przedstawicielami nieuchwytnej Pani Jeziora, będącej powierniczką ostatecznego ideału rycerzy Bretonni-świętego Graala, są Wieszczki Pani Jeziora. Natchnione kapłanki-czarodziejki, cieszące się w całym kraju nienaruszalnym szacunkiem i poważaniem... Wielką tajemnicą jest jednak to skąd pochodzą...
Prosty lud wie, że dzieci, niedojrzałe jeszcze, czasem sprowadzają na siebie uwagę leśnego ludu. Znikają we wsiach i osadach, chłopcy i dziewczynki, uprowadzeni w tajemnicy i nocnej ciszy. Chłopcy nigdy nie powracają i ich los pozostaje nieznany, dziewczynki zaś, dorósłszy w leśnych ostępach pojawiają się z dala od dawnych miejsc zamieszkania jako Wieszczki Pani Jeziora. Wpływ, który dzięki tym swoim „agentkom” mają Leśne Elfy na bretoński lud jest nie do przecenienia, gdyż słowa wieszczek są słuchane z równym oddaniem i wiarą przez prosty lud i możnych panów.
Dlatego też zawsze gdy grozi im niebezpieczeństwo, w ich obronie staje i lud Bretonni i Leśne Elfy.
W okolicy osad Leśnych Elfów jest niewiele, a ich liczba została poważnie przetrzebiona przez niezwykle licznych zwierzoludzi –walki pośród wiekowych drzew były –i nadal są – wyjątkowo krwawe i bezlitosne. Choć odwoływanie w tej sytuacji choćby garstki wojowników z terenów walk jest bolesnym wyborem dla dowódców Asrai, właśnie taka konieczność zaszła całkiem niedawno. Tkacze Czarów z osad z lasu Haun’laith ,leżącego przy Bretońsko-Imperialnej granicy z niepokojem powiadomili swych przełożonych o utracie kontaktu z przebywającymi w okolicznych osadach ludzi Wieszczkami Pani Jeziora. Wszystko wskazuje na to, że Wieszczki ktoś w sposób bestialski i metodyczny morduje, -taką odpowiedź dały nie tylko runy ale również rozmowy ze zwierzętami, przede wszystkim ptakami patrolującymi na prośbę Tkaczy zarówno leśne ostępy jak i tereny pozostające we władzy ludzi.
Nie jest to sytuacja którą Czcigodni Haun’laith mogą zignorować. Co więcej zarówno zwiadowcy jak i zwierzęta przynoszą niepokojące wieści –od strony zachodniej zbliżają się duże siły odciętych od wybrzeża i drakkarów na których przybyli na wybrzeże Bretonni najeźdźców z północy. Niesławny Yrgasathe Trzy Oczy, którego imię przeklinane jest od kilku wieków przez zarówno ludzi jak i krasnoludy i elfy wysłany przez Archaona na dalsze południe miał odciągnąć część sił zgromadzonych w pobliżu Marienburga śmiałymi rajdami na miasta i osady. Butny i pewien swej siły lord Chaosu rozkazał po wylądowaniu na wybrzeżach Couronne spalić okręty by w umysłach jego ludzi nie pozostała żadna myśl o wycofaniu się-jedynie zwycięstwo lub śmierć ku chwale przeklętych bogów.
Siły Yrgasathe zostały jednak rozbite przez połączone wojska Imperium , Bretonni i ich krasnoludzkich sojuszników z Gór Szarych, znaczna jednak część armii Chaosu uszła w góry i za sprawą niezwykłej determinacji i potęgi przeklętego Trzy Oczy zdołała przedostać się na drugą stronę w głąb terytorium Bretonni. Obecnie pokaźne siły zmierzają w kierunku wschodnim, w kierunku Serca Puszczy –Haun’laith. Na ich drodze stoją jedynie dwa graniczne forty – bretoński Anjou i imperialny Jeagerfort... problem leży w tym, że forty te są słabo obsadzone, Anjou wciąż jest nie w pełni odbudowane po wydarzeniach sprzed dwóch lat, a ludzie są całkowicie nieświadomi nadchodzącego zagrożenia. Gdyby udało się w porę ostrzec ludzi, być może udałoby się ściągnąć dodatkowych obrońców i powstrzymać zbliżającą się nawałę właśnie tam, Haun’laith pozostawiając w miarę –nie licząc band zwierzoczłeków –bezpiecznym. Poza oczywistą korzyścią powstrzymania Yrgasathe siłami ludzi, Czcigodni Serca puszczy są również zobowiązani sojuszem, który z królem Bretonni zawarł pan Loren – Orion.
Do Anjou wyrusza więc odpowiednio dobrana grupa Elfów z Haun’laith –drużyna niewielka lecz przygotowana na czekające na nią po drodze zagrożenia. Ich zadania to skontaktowanie się z ostatnią wciąż przebywającą w okolicy Wieszczką Pani Jeziora, zapewnienie jej bezpieczeństwa, i w miarę możliwości dowiedzenie się jaki los spotkał jej siostry. Być może dzięki temu uda się powstrzymać tą nieznaną siłę pragnącą śmierci czarodziejek, przed kolejnymi atakami.
Drugim zadaniem jest przekazanie ostrzeżenia ludziom z Anjou i Jeagerfortu zanim będzie za późno na zorganizowanie obrony przed nadciągającymi oddziałami Yrgasathe. Szczególne zadanie od Tkaczy Czarów otrzymał Sirech, Pieśniarz Klingi. W niewielkiej zapieczętowanej sakwie przenosi on otrzymany od nich pakunek –jego natura nie została ujawniona chyba żadnemu członkowi komanda (a jeśli nawet to przynajmniej nie jest to powszechnie wśród nich wiadome),jednakże ma on podobno w jakiś sposób poważnie wspomóc obronę przed siłami Chaosu. Osobą która będzie potrafiła zrobić użytek z tego przedmiotu na pewno jest Wieszczka, którą Asrai mają odszukać na terenach zajmowanych przez ludzi....
No i quest.... przyznam,że obawiałem się spotkań z Wojownikami Chaosu..zwłaszcza wiedząc że jedna grupa z Warszawy planowała grupę Marauderów... ;>
[Edit: Caern
Przepraszam, że wycinam, ale proszę nie publikować questów. Informacje tam zawarte mogą być związane z fabułą następnego Allensternu. Tyczy to się szczególnie kilku drużyn, min. Twojej, Cyell.]
|
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Cyel
Dołączył: 17 Sie 2006
Posty: 46
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy
Skąd: Warszawa
|
Wysłany:
Pią 19:30, 31 Sie 2007 |
|
Dzień 1.
Ruszyliśmy pierwszego dnia na teren gry z opóźnieniem jak zresztą i w pozostałe dni. Oczywiście z winy lenistwa i mojej charakteryzacji;) Zaraz po wejściu zobaczyliśmy siedzących w krzakach jakichś żołnierzy więc zagłębiliśmy się w las i ruszyliśmy realizować po kolei nasze zamierzenia – w pierwszej kolejności chcieliśmy iść do bretońskiego fortu Anjou by tam przekazać nasze ostrzeżenie. Po drodze spotkaliśmy wróżbitkę Wendy, jednakże nie chciała ona z nami rozmawiać –nie ufała Elfom i obawiała się ich.
Do Anjou dotarliśmy bez przeszkód jednakże okazało się że w forcie jest jedynie zarządzający nim hrabia de Treville zaś fort jest w gruzach. Przekazaliśmy mu ostrzeżenie o zbliżających się siłach Chaosu. De Treville obiecał wesprzeć nasze starania w lepiej obsadzonym imperialnym Jeagerforcie, ruszyliśmy więc tam razem. W samym Jeagerforcie niestety przyjął nas tylko sierżant obiecując przekazanie ostrzeżenia kapitanowi Holgerowi. Nieco zawiedzeni nonszalancją i bezczynnością ludzi ruszyliśmy z powrotem w stronę karczmy wraz z poznanymi w forcie elfem Osterionem (dobrze pamiętam imię?) i jego towarzyszem Bretończykiem Cedrikiem (miałem okazję obserwować Cedrika w wielu sytuacjach podczas gry - brawa za genialną bardzo bretońską kreację –właśnie tak sobie wyobrażałem bretoński temperament i charakter! ).
W karczmie spotkaliśmy czarodziejkę kolegium światła Elisę Rosetti (kolejna znakomita rola!) która jak się okazało szukała tego co my i miała podobny cel –powstrzymać testament nekromanty Bergera przed wpadnięciem w niepowołane ręce i przygotować ludzi na nadejście sił Chaosu. Ruszyliśmy razem do Wendy,tam neistety zastaliśmy ją ranną , spotkaliśmy również siły „Imperialnej Kompanii Handlowej” i Kpt Holgera który od razu wzbudził nasze podejrzenia. Gdy w końcu oddalili się zostawiając z Wendy tylko dwóch strażników zamierzałem zabić ich, stwierdziliśmy jednak że dopóki nie dowiemy się kim naprawdę jest Kompania (a wypytywaliśmy o nią później dość dużo...)lepiej nie ściągać ich sobie na kark.
Dzięki pomocy lady Rosetti udało się porozmawiać z Wendy –przekonała strażników do oddalenia się. Z na wpół enigmatycznych przepowiedni wróżbitki dowiedzieliśmy się że kluczem jest elfia minstrelka prowadzana na łańcuchu przez tajemniczego mężczyznę w czerni. Udało nam się też załatwić bezpieczny azyl dla Wendy w Anjou pod protektoratem de Treville’a. W okolicach karczmy dowiedzieliśmy się o ataku na fort i o tym że jego załoga jest podejrzewana o służenie Chaosowi. Elfka prowadzana na łańcuchu zdawała się podążać za swoim ‘panem’ z własnej woli, jednakże ze słów wróżbitki wynikało, że może to być kwestia uroku który na jej umysł kładł łańcuch –niestety pod wieczór zobaczyliśmy ja bez łańcucha co nieco zbiło nas z tego tropu. Przy karczmie potkaliśmy też Yaevina – elfa podającego się za mieszkańca Laurelorn, który drugiego dnia okazał się....no ale to dopiero drugiego dnia;) Sami zatrzymaliśmy się w okolicach Anjou (gdzie prócz de Treville nocowali również jego nowo pozyskani ludzie, Osterion, Cedrik i Rosetti) na noc w lesie.
Ogólnie dzięki spotkaniu Elisy Rosetti nasz quest zrobił kilka kroków do przodu, z czego byliśmy bardzo zadowolenia, na następny dzień planując odnalezienie Sigrid Berger –możliwej spadkobierczyni nekromanty Ulfa Bergera, i wybadanie sprawy mężczyzny z elfką na łańcuchu.
Dzień 2,
...upłynął pod znakiem poszukiwań testamentu Bergera. Nie bardzo mając pojęcie gdzie znajduje się skrzynia Spaczenia poszukiwana przez wiele frakcji , szukaliśmy po prostu dokumentów. Udało nam się zdobyć kilka należących do hrabiny (Cin) gdy ta po konfrontacji z de Treville i jego ludźmi z którymi miała jakiś zatarg nie była w stanie temu zapobiec. Dokumenty okazały się papierami Inkwizycji, w tym zapisem przesłuchania kultysty, wskazującym na niejakiego Krefta, łącznika kultu boga Chaosu Tzeentcha z miejscowymi kultystami. Pan Kreft został dodany do listy poszukiwanych, niestety okazało się, że nie da się go odnaleźć na grze po tajemniczym zniknięciu.
Wraz z towarzyszami byłem świadkiem ataku Skavenów na karczmę –spektakularnie wyglądające starcie z niemal nie mogącymi się bronić ludźmi wewnątrz dało nam w dość nieprzewidziany sposób dostęp do kolejnego tropu w śledztwie . Można powiedzieć że Isha uśmiechnęła się do nas – nasz Waywatcher –Orgion leczył po odejściu u Skavenów rannych w karczmie, jedna z nich –młoda rudowłosa dama spytała jak może się odwdzięczyć. Spytaliśmy więc o Sigrid Berger. Stwierdziła że zna tą osobę i może nas z nią umówić. Na spotkanie umówiliśmy się w Anjou.
Po drodze do Anjou przy kopalni krasnoludów zostaliśmy zaatakowani przez mroczne elfy –jakież musiało być zaskoczenie mojego bohatera gdy zobaczył szarżującego nań jeszcze wczoraj przyjaznego Yaevina . Szóstka Druchii rozciągnęła się na stromym zboczu i na dole wraz z Cinis i Osterionem skonfrontowaliśmy się jedynie z dwójką Druchii. Uniknąłem (dość desperacko uskakując na boki;] ) strzałów z kuszy powtarzalnej i szykowałem się do walki gdy ...Osterion rzucił niesławne oślepienie i na pauzie opisał działanie czaru. Nie wierząc własnym uszom w to jak bardzo jest przegięty zarządziłem odwrót –zabicie Druchii powstrzymanych tak niezbalansowanym zaklęciem wydało mi się tak bardzo nie fair, że wolałem wycofać naszą grupę. Gdy zatrzymaliśmy się po ucieczce wręcz poprosiłem Osteriona o kartę czarów nie wierząc że zaklęcie może mieć aż tak przegięte działanie...... miało o_O
W Anjou spotkalismy Inkwizytorów którzy uciekli z Jeagerfortu podziemnym wyjściem. Widząc, że sytuacja skłania do nieco większej otwartości przedstawiłem im szczerze naszą sprawę, i połączyliśmy siły. Równie szczerze rozmówiłem się z rudą najemniczką która okazała się być ... Sigrid Berger (kolejna bardzo fajnie zagrana rola ,tak przy okazji ). Razem większą grupą wyruszyliśmy szukać kluczowego testamentu Ulfa Bergera –ojca Sigrid. Z inkwizycją i Sigrid umówiliśmy się ,że jeśli testament będzie zawierał jedynie zwykłą ostatnią wolę Bergera nim ogarnęło go szaleństwo Chaosu-dostanie go jego nie wierząca w jego zła naturę Sigrid. Zaś jeśli testament daje wskazówki dla dokończenia dzieła nekromanty –zniszczy go Inwkizycja. Wreszcie czując że możemy coś zdziałać udaliśmy się do karczmy gdzie ... wyznawcy Chaosu rzucając uroki i podburzając tłum doprowadzili do linczu Inkwizytorów...nie pomogło podrzucanie żelaznego listu zdobytego wraz z przesłuchaniem kultysty... poczuliśmy się jakby ktoś wytrącił nam broń z rąk...
Wróciliśmy na noc do Anjou gdzie dzielny Cedric organizował resztki chętnych do walki z Chaosem i do wysłuchania naszej opowieści ludzi... nie było nas wielu i czuliśmy się jak pośród planujących ostatni atak niedobitków po przegranej bitwie...
Dzień 3.
Okazało się żę nasz Waywatcher wskutek nadużywania magii Athel Loren zdrzewiał –w związku z tym większość czasu działałem jedynie z Cinis ...a czasu tego w dniu trzecim jak się okazało nie miałem dużo. Pod Anjou wykryłem Skavenów i próbowałem zorganizować ludzi do pościgu za nimi, ale siły w pobliżu Anjou były zbyt niewielkie. Dużym ciosem dla nas było natkniecie się w kopalni na potyczkę miedzy zombie a kilkoma osobami w tym Osterionem i Cedrikiem ... zombie zostały pokonane ale okazało się ze Cedrik zginął w walce z przeważającym liczebnie wrogiem...bardzo klimatyczna śmierć i podobno potem równie klimatyczny pogrzeb rycerza:)
Niestety oznaczało to kolejne uszczuplenie naszych sił .Podczas marszu z grupką ludzi w stronę karczmy jeden z nich zauważył Skaveny na zboczu. Ruszyliśmy za nimi w pościg, jednakże większość ludzi okazała się kiepska w przedzieraniu się w górę zbocza i dalej przez krzaki. Za wycofującymi się szczuroludźmi w końcu podążaliśmy tylko ja i dwójka ludzi. By nas zatrzymać pozostał wojownik z klanu Eshin. Tarcza i miecz przeciw moim dwóm mieczom wydawały się równym pojedynkiem, ale przeciwnik zaskoczył mnie w iście skaveńśkim stylu ! Uniesiona trójkątna tarcza odsłoniła śmiercionośną dmuchawkę spaczeniowych strzałek które szybko –przy całkowitym braku udziału moich stojących jak słupy i nie uczestniczących w walce ludzkich „towarzyszy pościgu” – zakończyły życie mojej postaci. Zostałem dobity a moja zielonowłosa głowa powędrowała do Skavenblight by dołączyć do trofeów zdobytych dla Rady Trzynastu i Rogatego Szczura
Później dowiedziałem się że Waywatcher Orgion został schwytany i zamordowany przez Mroczne Elfy zaś Cinis nieomal zginęła w walce ze Skavenami, ocalawszy tylko dzięki w porę udzielonej pomocy.
Pomimo porażki fabularnej nasza drużyna świetnie się bawiła, a nasze kreacje zostały na koniec nagrodzone –Elfy z Haun’Laith otrzymały wyróżnienie drużynowe a ja indywidualne + stosik idealnie pasujących nam nagród ! wisienką na tym nagrodowym torcie był fakt, że dyplom drużynowy był ozdobiony ilustracją przedstawiającą postacie Emilki i moją z zesżłorocznego Allensternu ! Przyznam, że byłem przemile zaskoczony i poruszony tym faktem
Planowałem napisać ,że tegoroczny Allenstern był jednym z najlepszych LARPów w jakich grałem ..ale przemyślałem sprawę i przypomniałem sobie LARPy w których grałem (a zbierze się ich już w dziesiątkach...)... i stwierdzam że na Allensternie –z całym szacunkiem do innych znakomitych gier w których brałem udział –bawiłem się jak dotąd najlepiej Owszem,są rzeczy które można poprawiać, ale niepowtarzalny klimat Warhammera, idealny jak dla mnie balans miedzy akcją a odgrywaniem knuciem i kombinowaniem i fantastyczni przemili gracze i organizatorzy stawiają Allenstern na pierwszym miejscu wśród LARPów w których grałem.
Dziękuję WSZYSTKIM !
|
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Caern
Ojciec Założyciel
Dołączył: 10 Cze 2005
Posty: 531
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz
Skąd: Allenstern
|
Wysłany:
Pon 15:58, 03 Wrz 2007 |
|
Super!
To co opisaliście jest zdumiewające! Ileż to się może ciekawych rzeczy na trakcie przydarzyć
Czekam z niecierpliwością na więcej opisów kolejnych dni larpa.
|
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
zaylek
Dołączył: 19 Sie 2007
Posty: 3
Przeczytał: 0 tematów
|
Wysłany:
Pon 20:41, 03 Wrz 2007 |
|
zielak taka sprawa skad wyscie wytrzasneli kaplana khorna przeciez takowi nie istnieja ;d
rozumiem paladyn khorna (czytaj berzerker) albo jakis potezny czampion w mrocznej czarnej (czerwonej zbroi) ale kaplan ?
|
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Sowa
Allenstern ORG
Dołączył: 28 Sie 2006
Posty: 275
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 9 razy
Skąd: OLSZTYN
|
Wysłany:
Wto 11:09, 04 Wrz 2007 |
|
zaylek napisał: |
zielak taka sprawa skad wyscie wytrzasneli kaplana khorna przeciez takowi nie istnieja ;d
rozumiem paladyn khorna (czytaj berzerker) albo jakis potezny czampion w mrocznej czarnej (czerwonej zbroi) ale kaplan ? |
czepiasz sie szczegołow
|
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Caern
Ojciec Założyciel
Dołączył: 10 Cze 2005
Posty: 531
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz
Skąd: Allenstern
|
Wysłany:
Wto 13:24, 04 Wrz 2007 |
|
zaylek napisał: |
zielak taka sprawa skad wyscie wytrzasneli kaplana khorna przeciez takowi nie istnieja ;d
rozumiem paladyn khorna (czytaj berzerker) albo jakis potezny czampion w mrocznej czarnej (czerwonej zbroi) ale kaplan ? |
To co piszesz to jak najbardziej racja - z punktu widzenia gracza. Gracza, który może znać na pamięć wszystkie podręczniki i poznać wiedzę niedostępną przeciętnemu mieszkańcowi Starego Świata. Dlatego z punktu widzenia postaci stwierdzenie kapłan Khorne'a jest słuszne, ponieważ dla przeciętneo wyznawcy - nie wciągniętego jeszcze zbytnio w arkana wiary - osoba obdarzona w jakikolwiek sposób łaską boga jest po prostu kapłanem. Mało tego - większość ludzi ze Starego Świata nie zna nawet takich pojęć jak berserker, czy paladyn.
Ciekawy przykład z gry.
Wszyscy gracze wiedzą co to są skaveni. Przez to praktycznie każda postać (czy na larpie czy w rpg'ach) wie o tym samym. A przecież Co krok jest pisane w podręcznikach, że mało kto wie o tych stworzeniach, a jeszcze mniej w ogóle wierzy w ich istnienie. W końcu co to za mistrzowie infiltracji byliby z nich, gdyby cały Stary Świat wiedział o ich istenieniu, tunelach itp. Chyba drugiego dnia gry przechodząc obok grupy graczy opodal Khar - Dun byłem świadkiem sceny jak do grupy podbiega gracz i zdyszany i znerwicowany opowiada o tym,że w karczmie pojawiły się takiej jakieś stwory, zgarbione, kudłate, śmierdzące i z pyskami jak myszy. Świetnie odegrane, bo gracz z pewnością wiedział o kogo chodzi i mógł wlanąć "słuchajcie, tam skaveni przyleźli".
Dlatego zawsze warto przy kreacji postaci zastanowić się jaką wiedzę posiada postać, a nie gracz.
|
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
jackal777
Dołączył: 18 Wrz 2006
Posty: 115
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 7 razy
Skąd: Olsztyn
|
Wysłany:
Wto 14:27, 04 Wrz 2007 |
|
Ja ze swoją drużyną mieliśmy sytuacje jak nasz "szczurołap" opowiadał jak kiedyś spotkał w kanałach ogromnego włochatego dużego szczura, a my do niego że mu nie wierzymy, że łże i bujdy prawi i go wyśmieliśmy. :] Ofkors wiadomo że skaveni, ale fajnie było ponabijać się ze szczurołapa i powyzywać go od bajkopisarza.
|
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Caern
Ojciec Założyciel
Dołączył: 10 Cze 2005
Posty: 531
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz
Skąd: Allenstern
|
Wysłany:
Wto 19:51, 04 Wrz 2007 |
|
jackal777 napisał: |
Ja ze swoją drużyną mieliśmy sytuacje jak nasz "szczurołap" opowiadał jak kiedyś spotkał w kanałach ogromnego włochatego dużego szczura, a my do niego że mu nie wierzymy, że łże i bujdy prawi i go wyśmieliśmy. :] Ofkors wiadomo że skaveni, ale fajnie było ponabijać się ze szczurołapa i powyzywać go od bajkopisarza. |
Dokładnie to miałem na myśli
No to czekamy na dalsze opowieści z traktu!
|
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Zielak
Dołączył: 19 Mar 2007
Posty: 77
Przeczytał: 0 tematów
Skąd: Allenstern
|
Wysłany:
Wto 21:24, 04 Wrz 2007 |
|
Nie imperialna, a cesarska, aleto szczegóły
|
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Fensir
Dołączył: 12 Sie 2006
Posty: 280
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz
Skąd: Olsztyn/Warszawa
|
Wysłany:
Śro 15:17, 05 Wrz 2007 |
|
Żadne cesarstwo tylko Imperium. Weź do ręki słownik i wyszukaj: "Empire"
|
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Zielak
Dołączył: 19 Mar 2007
Posty: 77
Przeczytał: 0 tematów
Skąd: Allenstern
|
Wysłany:
Śro 16:31, 05 Wrz 2007 |
|
No cóż, wasza bajka, że nikt z was za TO nas nie złapał.
Inkwizycja xD
A nie badz taki cfany, bo my bylismy fajni a wy nie x)
|
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
jackal777
Dołączył: 18 Wrz 2006
Posty: 115
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 7 razy
Skąd: Olsztyn
|
Wysłany:
Śro 16:58, 05 Wrz 2007 |
|
może
|
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez jackal777 dnia Śro 17:59, 05 Wrz 2007, w całości zmieniany 1 raz
|
|
|
|
Mortis
Dołączył: 28 Sie 2006
Posty: 10
Przeczytał: 0 tematów
|
Wysłany:
Śro 17:25, 05 Wrz 2007 |
|
moim bardzo skromnym zdaniem powyższa wypowiedz przeczy idei larpa.. może w ogóle umówcie się na solo? Wstyd.
|
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
manero
Dołączył: 16 Lip 2007
Posty: 148
Przeczytał: 0 tematów
Skąd: Waterdeep
|
Wysłany:
Śro 18:01, 05 Wrz 2007 |
|
Zielak:
1. Kto nie był fajny?
2. Dlaczego wy byliście fajni?
3. Kim Ty wogóle byłeś na LARPie? Magnus z Wernheim? Pokaż się na jakimś zdjęciu bo jestem szalenie ciekaw Twojej tożsamości.
|
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB
© 2001/3 phpBB Group :: FI Theme ::
Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
| |